Kairski rząd poinformował, że już niedługo przestanie wydawać pozwolenia na sprzedaż alkoholu w niektórych ośrodkach miejskich. Restrykcje nałożone mają zostać zwłaszcza na większe aglomeracje, takie jak Asuan czy Luksor. Zakaz ma ominąć kurorty zlokalizowane nad Morzem Czerwonym, takie jak Hurghada czy Sharm el-Sheikh, jednak decyzje władz budzą poważne obawy – liberalne media nazwały zakaz „początkiem końca alkoholu w Egipcie”, a osoby związane z turystyką są zdania, że coraz większy konserwatyzm w kraju może negatywnie odbić się na tej gałęzi gospodarki.
Turystyka egipska boryka się z problemami od 2 lat – wtedy właśnie miała miejsce rewolucja nazywana „arabską wiosną”, która doprowadziła do władzy ultrakonserwatywną frakcję związaną z Bractwem Muzułmańskim. Liczba turystów przyjeżdżających do kraju Sfinksa w ubiegłym roku była mniejsza o 3 mln niż w roku 2010, poprzedzającym burzliwe wydarzenia.
Postulaty islamskich radykałów mogą być poważnym zagrożeniem nie tylko dla turystyki, ale również dla całego Egiptu. Profesor Hani Henry z Uniwersytetu Kairskiego tłumaczy: „Tak samo zaczęło się w Iranie, gdzie umiarkowana młodzież chciała wprowadzić zmiany, ale mułłowie przejęli kontrolę nad rewolucją. To samo robi u nas właśnie Bractwo Muzułmańskie. Na samą myśl o tym robi mi się niedobrze”.
Mimo wszystko Egipt nadal jest chętnie odwiedzany przez Polaków. Szacuje się, że w zeszłym roku odwiedziło go ok. 500 tysięcy rodaków – stanowi to niemal 20% polskiego rynku zagranicznych wyjazdów na wakacje.