Wiedeń w pigułce

Autor: Dominika Polok, Licencja: Copyright

Spontaniczne decyzje są najlepsze. Ta zasada sprawdza się w 99% przypadków, a ten jeden pozostały procent to wyjątek potwierdzający regułę. Jakoś w połowie lipca Polski Bus wypuścił pulę biletów na jesień. Krótki namysł „gdzie by tu pojechać”, decyzja o Wiedniu i *puff!* są bilety. Ostatecznie podróż kosztowała mniej niż pociąg z Katowic do Wrocławia i śmiać mi się chciało, kiedy dwa tygodnie temu sprawdzałam ile kosztują takie bilety na kilka dni przed wyjazdem, bo tyle to miałam przeznaczone na cały wyjazd.

Zdecydowaliśmy się na jazdę nocnymi autobusami i jeden nocleg w Wiedniu. Hotel zarezerwowaliśmy przez któryś z serwisów internetowych, też w promocji. Na kilka tygodni przed wyjazdem zaczęłam powoli planować wyjazd. Bo przecież jest tyle do zobaczenia, a mamy tylko dwa dni. Zaopatrzona w przewodnik zaznaczałam to co chcemy zwiedzić, zaklejałam kolorowymi zakładkami. Zapisałam sobie nawet wstępny plan co zobaczymy w którym dniu i w jakiej kolejności, ale wszystko i tak zmieniało się na bieżąco.

Katedra św. Szczepana w Wiedniu

Katedra św. Szczepana w Wiedniu

Do samego Wiednia dojechaliśmy jeszcze w ciemności. Zaczęliśmy dzień o 5:30, niewyspani, zmęczeni i bez pomysłu co dalej. Bo przecież o godzinie 6 rano wszystko jest pozamykane. Wypiliśmy herbatę w mcDonaldzie przy stacji metra i skierowaliśmy się do centrum. To chyba jedyna pora, kiedy można zobaczyć tak ładnie oświetlone i puste ulice w sercu miasta. Krążyły tylko śmieciarki i pracownicy powoli budzący do życia swoje sklepy. Przeczekaliśmy do rozsądnej godziny błądząc po okolicy i pijąc kolejną herbatę, tym razem w Starbucksie. W końcu ruszyliśmy w stronę cmentarza St. Marx, na który się uparłam, bo lubię cmentarze. I słusznie, bo to malownicze miejsce, zwłaszcza w takiej jesiennej ciszy, kiedy byliśmy tam sami.

Grób Mozarta

Grób Mozarta

O autorze
Dominika Polok
Urodziła się w Święto Niepodległości Mongolii. Wielka miłośniczka herbaty. Ubolewa, że jej ulubiony gatunek zniknął z rynku ale dzielnie wynajduje nowe herbaciane smaki, którymi osładza swój ból rozstania z Goldem. Do herbaty najlepiej pasuje książka. A jeszcze lepiej kryminał. Chmielewska i Christie rozpanoszyły się w jej biblioteczce. Kiedy nie czyta zwiedza Polskę. Czasami krajoznawczo, czasami koncertowo. Na Europę też już się porwała. Ukraina nie raz przetrwała jej turystyczny nalot, wszystko z miłości do tego kraju. Przede wszystkim kocha swój Śląsk, ale ma też duży sentyment do stolicy Dolnego Śląska. Umie też osiągać różne szczyty. Szczególnie głupoty i górskie. Planuje nawiedzić Szwedów i odwdzięczyć się im za potop, dlatego też pilnie studiuje wszystko co dotyczy Skandynawii. A oni, nieświadomi niczego, jeszcze nawet się nie zaczęli bać.

Zobacz też