Dookoła Bałkanów (cz. 1) – Bośnia i Hercegowina

Autor: Anna Śliwa, Licencja: Copyright

Tekkija w Blagaju

Tekkija w Blagaju

Ponieważ zbliżał się już wieczór zaczęliśmy realizować nasz plan noclegowy. Chcieliśmy się rozbić przy słynnych wodospadach Kravica. Jadąc w ich kierunku zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę w Pocitelju żeby spojrzeć na pięknie rozłożone na zboczu góry miasteczko i twierdzę.

Miasto Počitelj

Miasto Počitelj

Pełni nadziei na kąpiel pod wodospadami ruszyliśmy dalej. Jednak już w momencie dojechania na parking mieliśmy szczerą chęć ucieczki. Mimo późnej pory na parkingu wciąż kilkanaście autokarów. Przed wejściem na ścieżkę miły pan zbierający opłaty. W prawdzie 1 euro to nie majątek ale zaczęliśmy mieć podejrzenia, że dalej może być gorzej. I rzeczywiście było. Zachwalane na wielu forach miejsce biwakowe okazało się być płatne od tego roku (i to całkiem sporo zważywszy na zupełny brak jakiejkolwiek infrastruktury, nawet toalety). W dodatku całość czyli wodospady, kilka budek z żarciem, z których snuły się niezbyt przyjemne zapachy zestarzałego tłuszczu oraz dziki tłum ludzi sprawił, że bez większych dyskusji zdecydowaliśmy o opuszczeniu tego radosnego miejsca. Z tego wszystkiego ledwo zwróciliśmy uwagę na same wodospady, które rzeczywiście są piękne. Jednak największym pozytywem wodospadów Kravica okazała się znaleziona w krzakach butelka Żilavki. Nie omieszkaliśmy spróbować jej wieczorem. Była pyszna.

Wodospady Kravica

Wodospady Kravica

Nocleg znaleźliśmy ledwie kilka kilometrów dalej, nad tą samą rzeką, przy wiejskich basenach, gdzie miły właściciel niewielkiej knajpki pozwolił nam korzystać z wszystkiego co chcemy. Za darmo. Intensywnie szmaragdowa woda, cisza, spokój, wieczorem rozgwieżdżone niebo. To był zdecydowanie jeden z najlepszych noclegów na całym wyjeździe.
Ostatni poranek w Bośni i Hercegowinie przywitał nas słonecznie. Ruszyliśmy w kierunku Trebinja, gdzie na jednej tylko mapie zaznaczone mieliśmy przejście graniczne do Czarnogóry. Nie wspominał o nim przewodnik, gps nawet nie miał w pamięci tej drogi, ale po wypytaniu miejscowych uznaliśmy, że spróbujemy. Po drodze zatrzymaliśmy się w Radimlji by zobaczyć największy cmentarz ze stećkami. Oprócz nich samych w oczy rzuciły się nam tutaj ogromne ilości niewielkich białych ślimaczków o zakręconych muszelkach. Obsiadały każdy oset oraz nagrobek. Idąc przez cmentarz cały czas słyszało się chrzęst deptanych skorupek.

Stećki w Radimlja

Stećki w Radimlja

Do granicy z Czarnogórą jechaliśmy przez Popovo Polje. Piękna to kraina, ukryta wśród zupełnie płaskim obniżeniu terenu. Dookoła wznoszą się białe zbocza gór, a tu panuje zieleń. Kontrasty, spokój, niewielkie kościółki rozsiane przy trasie. Cudowna podróż. I jeszcze postój przy malowniczo położonym prawosławnym monastyrze Tvrdost. Istna sielanka. Klasztor otoczony winnicą, sadem i ogrodem, girlandy kwiatów spływające z balkonów. Aż się nie chciało jechać dalej.
A za miasteczkiem Trebinje droga zaczęła piąć się stromo w górę. Jednak była nowa i równa co napawało optymizmem. Na grzbiecie stanęliśmy na niemal pustym przejściu do Czarnogóry. A gps wciąż krzyczał głosem Hołowczyca – zawróć, jesteś poza trasą…

Na granicy z Czarnogórą

Na granicy z Czarnogórą

Dookoła Bałkanów (cz. 2) – Czarnogóra

O autorze
blank Anna Śliwa
Pochodzi z gór ale tak naprawdę zaczęła się nimi interesować gdy przeprowadziła się do Lublina. Dziś nie wyobraża sobie wakacji bez wędrówek z plecakiem. Poza tym jeździ dużo po Polsce i Europie (a ostatnio wypuszcza się nawet poza jej granice) zarówno zawodowo jako pilot i przewodnik górski jak i hobbystycznie. Interesują ja pogranicza kultur i ich wzajemne przenikanie. Zimowe wieczory spędza z dobrym kryminałem w ręce albo brzdąkając na ukochanej gitarze.

Zobacz też