
Wizja prezydenta Egiptu, Mohammeda Mursiego, dotycząca mostu łączącego saudyjską prowincję Tabuk ze znanym kurortem turystycznym Szarm el-Szejk na Półwyspie Synaj może stać się rzeczywistością. Wizyta prezydenta w Rijadzie, mająca miejsce w ubiegłym miesiącu, owocowała porozumieniem w tej kwestii, w zeszłym tygodniu z kolei firma Saudi Binladin Group ogłosiła swoją gotowość do podjęcia współpracy z egipskim państwowym gigantem budowlanym Arab Constractors i włączenia się w finansowanie projektu, na który przeznaczonych ma zostać ponad 3 mld dolarów. Pomysł krytykują ekolodzy, którzy podkreślają, że jest on zagrożeniem dla rafy koralowej, będącej największa tamtejszą atrakcją turystyczną tamtych rejonów.
Planowane prace miałyby się rozpocząć jeszcze tego roku i zostać ukończone po trzech latach. Inwestorzy szacują, że koszt budowy mostu przez Morze Czerwone zwróciłby się w ciągu 7-10 lat od jego otwarcia. Czas przejazdu między Egiptem a Arabia Saudyjską wyniósłby dzięki niemu jedynie 22 minuty, nowe połączenie pozwoliłoby również na uniezależnienie od Izraela transportu między jednym i drugim krajem. Pomysłodawcy podkreślają także inne plusy takiego rozwiązania, m.in.: wzrost wzajemnych obrotów handlowych i inwestycji, częstsze migracje zarobkowe i turystyczne oraz większa liczba muzułmanów pielgrzymujących do Mekki.
Egiptowi i Arabii Saudyjskiej zarzuca się, że planując realizację budowy nie biorą pod uwagę jej wpływu na środowisko. Organizacje ekologiczne przestrzegają, że inwestycja skutkować może nieodwracalnymi zniszczeniami fauny i flory morskiej oraz przyczyni się do likwidacji jednych z najlepszych na świecie miejsc do nurkowania. Najbardziej zagrożona jest rafa koralowa oraz rzadkie gatunki zwierząt, żyjące w Morzu Czerwonym, takie jak żółwie i krowy morskie.
Dotychczas żadne z państw nie przeprowadziło też konsultacji z mieszkającymi na terenach, gdzie miałby powstać most Beduinami.