– 60 lari, w cenę wliczony nocleg, tyle posiłków i drinków, ile tylko chcecie. Dodatkowo zatrzymam się w każdym miejscu, które wam się spodoba. Po drodze jest naprawę sporo do zobaczenia!
Dopiero co poznany gruziński taksówkarz, Dato, przedstawił nam ofertę nie do odrzucenia. Następnego dnia rano spotkaliśmy się z nim przy hotelu w Tbilisi. Zapakowaliśmy swoje rzeczy i wtedy pojawił się pierwszy problem, o którym wcześniej nie pomyśleliśmy – pięciu turystów, taksówkarz i tylko jeden nieduży samochód. Jak jednak okazało się, rozwiązanie było nadzwyczajnie proste. Dato z jedną osobą z przodu, trzy z tyłu, a jedna… w bagażniku. Będąc na swoim miejscu, wyznaczonym przez kierowcę, z perspektywą kilku godzin jazdy, wyruszyliśmy w podróż po tak zwanej Gruzińskiej Drodze Wojennej, rozpoczynającej się w Tbilisi, biegnącej przez masywne gruzińskie góry kaukaskie, kończącej się we Władykaukazie. Trasa otrzymała swoją nazwę dzięki ważnemu znaczeniu militarnemu, jakie posiadała w XIX wieku. Umożliwiała ona przede wszystkim bezproblemowy kontakt z Czeczenią i Dagestanem.
Pierwszy postój zrobiliśmy przy Ananuri, czyli jednej z najbardziej znanych twierdz gruzińskich. Została ona wybudowana na przełomie XVI i XVII wieku i przez kilka stuleci zdążyła doświadczyć kilku istotnych dla Gruzji bitew. Wszystkie z nich przeżyło także otaczające ją turkusowe jezioro Żinwalskie, z którym twierdza tworzy unikalną, bajkową kompozycję. W 2007 roku zaproponowano, aby budowla znalazła się na liście światowego dziedzictwa UNESCO ze względu na wartość kulturową i historyczną, jaką sobą przedstawia.