#4. Więc co z tym końcem świata?
Interpretacja kalendarza Majów jest kwestią sporną. Naukowcy twierdzą, że ów kalendarz kończy się dokładnie tak samo, jak wszystkie nasze kalendarze, które mamy we własnych domach, tyle tylko, że nasze kończą się na 31 grudnia, a kalendarz Majów na 21 grudnia. Choć jak dotąd głośno było o tym, że tym razem przepowiednia ma się ziścić, to coraz częściej bierze górę głos rozsądku.
Przez sześć wieków naszej ery Majowie stworzyli prawdziwe imperium na terenie jednej z Ameryk. Po dziś dzień zwiedzamy ruiny ich miast i konstrukcji budowlanych, które wciąż owiane są mrocznymi tajemnicami. Ich kalendarz szybko stał się najsławniejszy na całym świecie. To właśnie dzięki niemu mogli oni przewidywać mające nastąpić zaćmienia słońca, jak również przemieszczanie się poszczególnych planet.
Sam ich kalendarz jest trudny w prawidłowej interpretacji, głównie za sprawą Hiszpanów, którzy zniszczyli większość pozostałości kultury Majów. Pozostały jedynie urywki zapisków, które mogą rzucić cień na rozszyfrowanie działania kalendarza, a z nich można niewiele wywnioskować, a więcej sobie dopowiedzieć. Wiemy na pewno, że Majowie opierali swój kalendarz na tak zwanej długiej rachubie czasu, której jeden, pełny cykl miał trwać 5125 lat. Ponieważ według ich obliczeń kolejny cykl ma się zakończyć 21 grudnia bieżącego roku, toteż powstały teorie, iż Majowie przepowiedzieli właśnie na ten dzień koniec świata.
Mimo tego, wciąż istnieje wiele kwestii spornych, bowiem nie można dokładnie zsynchronizować kalendarza Majów z naszym kalendarzem. Nie można również jednoznacznie stwierdzić, że Majowie mieli rację tworząc własne obliczenia. Tak naprawdę w tej teorii o końcu świata nie ma nic pewnego.
Na terenach niegdyś zamieszkiwanych przez Majów po dziś dzień prowadzone są wykopaliska. Ostatnio odnalezione przez archeologów zapiski Majów odnoszą się do zjawisk, które miałyby pokazać się na niebie w dalekiej przyszłości, za setki czy też nawet tysiące lat. Jeśli zatem można wierzyć przepowiedniom Majów, to ich kalendarz kończący się na dacie 21 grudnia 2012 roku, wcale nie miał oznaczać końca świata, przebiegunowania Ziemi, powodzi i zalewającej naszą planetę gorącej lawy co chwilę wydobywającej się z głębi wulkanów. Wielu naukowców w świetle nowych dowodów stawia tezy, że kalendarz Majów miał się wyzerować w dniu przesilenia zimowego i ponownie rozpocząć kolejny cykl.
Taka perspektywa zapewne nam wszystkim znacznie bardziej się podoba, niż krążące od dłuższego czasu pogłoski o końcu ludzkiej cywilizacji. Choć dowodów na to, że 21 grudnia 2012 roku będzie zwykłym dniem, jak wszystkie inne, jest naprawdę sporo, to i tak nie zmienia to faktu, że w nas samych jest choć odrobina niepewności. Wierząc w przepowiednie Majów, ich kalendarz oraz obliczenia zjawisk i ruchów planet, możemy normalnie żyć i planować dalej swoją przyszłość. Ta data przejdzie do historii, jako kolejny dzień, w którym miał nastąpić koniec świata. Dołączy ona do tych wszystkich, które już mamy za sobą i to nie dlatego, że Majowie się pomylili, ale dlatego, że my na swój sposób zinterpretowaliśmy ich obliczenia i rachuby wypisane na ścianach ruin największego imperium Ameryki w okresie od III do IX wieku naszej ery.