Między Riłą a Pirynem

Autor: Anna Śliwa, Licencja: Copyright

Bułgaria, a właściwie jej górska część chodziła mi po głowie już od kilku lat. Z jednej strony wysokie i piękne góry, z drugiej wiele ciekawych zabytków związanych w dużej części z fascynującym mnie wschodnim chrześcijaństwem. A do tego wino, arbuzy i kuchnia, o której słyszałam wiele dobrego. Okazja do wyjazdu nadarzyła się we wrześniu 2011 roku.

Piryn - w tle Riła

Piryn – w tle Riła

Tym razem forma odmienna od tego, w jaki sposób zazwyczaj wyjeżdżam. Samochód, czteroosobowa ekipa, krótkie, 2-4 dniowe wypady w góry zamiast długiej wędrówki. Odmiana, ale i więcej możliwości żeby w trakcie 2 tygodni zobaczyć to, co najważniejsze i najciekawsze, bez konieczności oglądania się na komunikację publiczną, która w wielu miejscach pozostawia wiele do życzenia.

Ruszyliśmy w sobotę wczesnym rankiem i w niedzielę przed południem, po nocy spędzonej koło miasta Nisz w Serbii zameldowaliśmy się na kempingu w Rilskim Monasterze. Już od wyjazdu z Sofii towarzyszyły nam górskie widoki. Najpierw pokazała się Witosza, potem Riła w całej swej okazałości. Zjeżdżając do Rilskiego Monasteru zobaczyliśmy pierwsze piaskowe piramidy oraz pasące się wśród wyschniętych ostów osły.

Rilski Monastyr

Rilski Monastyr

Monastyr Rilski to z jednej strony miejscowość, z drugiej zaś nazwa jednego z najważniejszych w kraju klasztorów. Założony w X wieku, wielokrotnie przebudowywany, jest dziś jednym z najbardziej znanych bułgarskich zabytków, a także ważnym miejscem pielgrzymkowym. Jako, że przyjechaliśmy w niedzielę koło południa pod bramą zobaczyliśmy zaparkowanych kilkanaście autokarów, niezliczoną ilość osobówek oraz kłębiący się tłum ludzi. Decyzja była szybka. Jedziemy się rozpakować, a do Monasteru przyjdziemy popołudniu, kiedy główna fala turystów i pielgrzymów wyjedzie.

 

Po 16 w klasztorze było już zdecydowanie spokojniej . Potężne mury, charakterystyczna architektura, wspaniałe, wielobarwne polichromie pokrywające ściany cerkwi oraz wyłaniające się zza zabudowań rilskie szczyty tworzyły niepowtarzalną scenerię. Po wyjściu z klasztoru wybraliśmy się jeszcze na krótką przechadzkę po okolicy. Na zboczach, wśród zarośli i niskiego lasu ukryło się kilka mniejszych monasterów. Przy okazji przekonaliśmy się, że mapa i oznaczenia w terenie „lekko” się od siebie różnią.

O autorze
Anna Śliwa
Pochodzi z gór ale tak naprawdę zaczęła się nimi interesować gdy przeprowadziła się do Lublina. Dziś nie wyobraża sobie wakacji bez wędrówek z plecakiem. Poza tym jeździ dużo po Polsce i Europie (a ostatnio wypuszcza się nawet poza jej granice) zarówno zawodowo jako pilot i przewodnik górski jak i hobbystycznie. Interesują ja pogranicza kultur i ich wzajemne przenikanie. Zimowe wieczory spędza z dobrym kryminałem w ręce albo brzdąkając na ukochanej gitarze.

Zobacz też